Guy Sorman: „Dzieci Rifa’y. Muzułmanie a nowoczesność”

 Polecam książkę Guy Sormana: „Dzieci Rifa’y. Muzułmanie a nowoczesność”

Sorman pisze (2007) o liberalnym islamie zastanawiając się czy jest możliwy. Uważa, że tak, bo islam nie ma papieża, więc ma wiele głów. Oto na poczatek opinia innego recenzenta:

„…Tytułowe „Dzieci Rifa`y”, to ludzie wierzący, że świat islamski nie jest skazany na biedę, analfabetyzm, fanatyzm, despotyzm i terroryzm. Głoszą teorię „islamu liberalnego”, której najwybitniejszym przedstawicielem był Rifa`a at-Tahtwi. Postać tego XIX wiecznego, królewskiego doradcy, jest dla autora tylko pretekstem, do tego aby prześledzić losy muzułmanów. Książka jest dogłębną analizą ich obecnego miejsca w cywilizacji i jednocześnie próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego niemal we wszystkich krajach muzułmańskich panuje bieda i rządzi despotyzm? Czy jest to wina islamu, jak twierdzą autorzy pamfletów w stylu świętej pamięci Oriany Fallaci i Samuela Huntingtona? Sorman dogłębnie się z nimi nie zgadza. Uważa, że islam jest w swojej istocie protestancką religią, rozproszoną, niejednolitą, opartą o miliony interpretacji. To czyni go innym w zależności od kraju, jego historii a nawet geografii. Inny jest islam w Turcji czy Czeczenii a inny w krajach arabskich i na dalekim wschodzie. W książce analizuje sytuację społeczno – gospodarczą państw w których większość mieszkańców to wyznawcy islamu. W każdym, podejmuje próbę odpowiedzenia na pytanie: czy islam jest winny zapóźnienia tych regionów? Obok krajów takich jak Egipt, Iran czy Pakistan jest wiele pozytywnych przykładów. W Malezji co prawda nie udziela się oprocentowanych pożyczek, zabroniony jest hazard i alkohol, jednak powszechnie jest uznawana za przykład połączenia islamu z nowoczesnością. To samo w Indonezja czy aspirująca do UE Turcja. Sorman próbuje znaleźć przyczynę biedy. Przyczynę tego, że w 54 krajach muzułmańskich jest rocznie mniej patentów naukowych niż w jednej Szwajcarii. Dlaczego 80% muzułmanów to analfabecie, pomimo tego, że ich religia jest oparta na księdze!? Autor nie doszukuje się jedynie winy islamu, z którego jak twierdzi, można wszystko wyczytać (Mahomet był kupcem a islam wcale nie pochwala ascezy). Religia jest tylko jednym z elementów determinujących rozwój społeczeństwa a sprowadzanie wszystkiego do Koranu jest równie śmieszne, jak twierdzenie, że przyszłość Polski można wyczytać z ewangelii (90% Polaków to katolicy). Inne przyczyny biedy, o których nie można zapominać to feudalny charakter społeczeństw, despotyzm, kolonializm. Polacy nie interesują się islamem z paru powodów. Z jednej strony nie mają do tego okazji, gdyż media ten temat poruszają tylko przy okazji ataków terrorystycznych, co tylko utwardza stereotyp religii wrogiej i terrorystycznej. W szkole uczniowie uczą się religii, ale tylko katolickiej. Należałoby tą bezproduktywną lekcję zamienić na zajęcia kulturo lub religioznawstwa. Nie interesujemy się tą kulturą (bo islam to nie tylko religia, co autor parokrotnie podkreśla w swojej książce) gdyż nie mamy problemu imigracji z krajów muzułmańskich. Temat ten jest żywy i szeroko dyskutowany w Niemczech, Wielkiej Brytanii, ale całkowicie pomijany w pozostałych regionach Europy. Sorman stara się także przeanalizować proces emigracji i integracji muzułmanów w jego rodzinnej Francji. Porównuje sytuację młodych emigrantów z sytuacją czarnoskórych amerykanów. W Stanach wielokulturowość, akcja afirmatywna i zasady zero tolerancji, doprowadziła do poprawy ich położenia. Chociaż nadal los wielu czarnoskórych mieszka w gettach, autor stara się wyłuskać i przeanalizować to co za oceanem się udało i próbuje to przenieść na Stary Kontynent…”

http://www.mojeopinie.pl/dzieci_rifa_y_muzulmanie_i_nowoczesnosc__guy_sorman,3,1230737388

dzieci_rifa

Teraz my Take;
Rifa’a stworzył w latach 30 XIX wieku pierwszą muzułmańską gazetę Journal Officiel (s. 7), szkołę dla dziewcząt itd., niestety po 1950 roku pojawił się nieufny wobec reformatorów i intelektualistów tyran – Naser (s. 8). Sajiid Kutb z kolei zapełnił pustkę po mordach intelektualistów, islamizmem. Islamizm jak Nasierowski socjalizm nigdy nie przyznaje się do błędów. Przodujący kiedyś w reformach modernistycznych, ale od lat 50 wszystko upadło. Nie wszyscy islamiści stosują przemoc. Rifa’a nie uważał że islam jest sprzeczny z nowoczesnością. Pasza Muhammad Ali wysłał go by zobaczył ten słynny Zachód, a zwłaszcza Paryż. W 1826 roku Rifa’a przybył do Marsylii. Podobało mu się to, że w kafejkach paryskich każdy zna swoją rolę, że nie ma chaosu, nie szokowały go stroje kobiet, odnotował tylko, że mieszczki są cnotliwsze od arystokratek (s. 20). Pasza Ali chciał jednak bardziej armat (sprowadzone z UK w 1835 roku tkackie maszyny się popsuły bo nie umiano o nie dbać) niż reform społecznych, w 1848 roku wygna Rifa’ę do Chartumu. Rifa był przeciwko rozdawaniu antyków staroegipskich zachodniakom, ale prócz postępowości miał też uprzedzenia wobec Koptów. W islamie jednak areligijność może być tylko prywatna, a nie społeczna bo islam jest tam także prawem (s. 27). Muhammad Charfi w Tunezji w latach 80. XX wieku , nawiązując do premiera Cheredina z 1875 uznał, że trzeba godzić świeckie nauczanie z islamem (s. 28).

Dopiero w 1017 roku kalif Bagdadu uznał, że Koran został objawiony (s. 29). Odtąd zapanował mollahokracja, do której w latach 50 XX wieku doszedł nacjonalizm. Dziś szanujący się odważny intelektualista egipski wspomina jakieś lata w pace. Niektórzy maja mniej szczęścia jak Nadzib Mahfus zabity w 1994 roku przez islamistę, lub Farag Roda dwa lata wcześniej. Około 1830 roku zaczynała się ekspansja Francji w Maghrebie, ale Rifa’a nawet tego nie odnotował, dopiero agresywny imperializm końca XIX, poparcie dla Izraela 1967 roku, i potępienia islamu po 2001 roku, uczuliła świat islamu na zachodni imperializm (s. 32).
W XIX wieku wahabityzm przybył do Egiptu. Muhammad Ali próbował wybić wahabitów w 1818 roku. Niestety zradykalizowali oni Egipcjan islamskich i Koptów tak, ze przestali ze sobą rozmawiać (s. 36). Wcześniej nawet przychodzili na śluby innowierczych sąsiadów (s. 36). Chusta islamska pojawiła się wtedy częściej, ale chusta to także udogodnienia dla kobiety, może gadać z kim chce kiedy ją ma na sobie, i jest jakby poza kontrolą (s. 37). Chusta jest postrzegana zbyt jednostronnie przez Zachód. Pod koniec XIX wieku Brytyjczycy zaczęli wojować z nimi. Dziś tylko BM żąda w Egipcie wolnych wyborów. Tyrani wojskowi i Zachód się ich boją, za Riazem Hassanem, Guy Sorman uwaza jednak, że islamiści wygraliby raczej tylko pierwsze wybory, a antydemokratyczna liberalna Wafd, przejęłaby szybko pałeczkę (s. 47). Pisął to Sorman w 2007 roku. Już się nie dowiemy jak by było, bo demo-eksperyment został przerwany. Cytuje to Sorman opinię i badania Riaza Hassana. Z około 500 więźniów z więzienia Tora, 300 to islamiści, Saad Edine Ibrahim nawet się trochę cieszył, ze go zamknęli, bo nieprześladowany autor wygląda na serwilistycznego względem reżymu (s. 52). Oskarżono go o przyjęcie forsy z UE na badania. Gamal Ghitany to jeden z tych, którzy islamistów boją się bardziej niż reżymu. W Algierii FIS wygrała wybory w 1991 roku, ale tylko dlatego, że tyrani odpuścili sobie kampanię wyborczą. 80% Egipcjan uważa, że USA nienawidzi islamu, a ponad 50% , że UE nienawidzi silamu (s. 61). Sadat otworzył Egipt na Zachód, ale brak ciągłości i niedostatek know how nie pozwoliły Egipcjanom docenić leseferyzm. Nomenklatura to nie mieszczaństwo. Po najeździe Mongołów (1268), islam ludowy mistyczny został potępiony, wraz z drygiem kapitalistycznym (s. 74), pisął o tym m.in. historyk ibn Chaldun.

Malezja to przykład demokratyzacji pogodzonej z islamizmem. Islamizm dał więcej dyscypliny potomkom piratów i żeglarzy, a islamskie banki działają tu uczciwie, a nie jak firmy dla naiwnych jak w innych krajach islamu (s. 65). Koran nie jest purytański, więc islam nie przekuwa frustracji seksualnej w aktywność ekonomiczną (s. 73), ale trochę dyscypliny daje. Maroko jest biedne, bo rozdało dobra kolonistów feudałom związanym z reżymem (s. 79). Dumping i imperializm ani islam nie wyjaśniają zacofania. Feudalizm i etatyzm owszem. Malezja nie wygnała swoich Chińczyków, a jedynie dowartościowała pozytywną dyskryminacją administracyjną i edukacyjną muzułmanów, Maroko prosi teraz o powrót swoich Żydów (s. 90). Malezja ma łagodnych ulemów, a wzorce czerpie z Japonii.

Arabia Saudyjska czyli hipokryzja, alkohol rozpusta i hotele we Francji, zgrywanie patriarchów w kraju. Ahmed Abodehman miał tego dość i został we Francji (s. 98). Część Kobiety wywalczają nieco wolności gadając godzinami przez telefon z innymi kobietami. Nie ma miejsc rozrywki, poza marketami. Niektóre wcale nie czują się zniewolone. Zakaz prowadzenia aut nie wynika z islamu lecz z przymierza króla z przywódcami plemion. Stąd 600.000 kierowców z Filipin i Indii ma tam pracę. Arabia Saudyjska karze okrutnie, ale rzadko, od 1960 roku nie ma tam niewolnictwa. Renta z ropy dała edukację milionom, jest to jeden z niewielu nie stojących analfabetyzmem krajów arabskich (s. 105). Elity są wykształcone w USA, ale know how nie jest wdrażane. Czy zemsta ibn Laden nie wynikała z tego, że był Jemeńczykiem i stąd w świecie szlacheckim był pogardzany? (s. 109). Konserwatywna pamięciówka w szkołach i ropa hamują rozwój.

Bangladesz powstał w 1971 roku, Pakistańczycy mają Bengalczyków za ledwo co zislamizowanych Hindusów. Na tle Pakistańczyków, Bangladesz jest bardzo jednorodny. Wielu Bengalczyków lubi Indie, za wyzwolenie od Pakistanu (s. 121). Od 1991 roku w B. rządzi demokracja, wzorem jest Singapur i Malezja. Cenzura pozwala by Muhammad Yunus, i feministka Taslima Nasreen mówili co chcą byle w wąskim gronie (s. 129). Fatwa na Taslimę jest niegroźna, bo w B nie ma prawa szarijatu. Jej feministyczne nienawistne wobec islamu teksty wykorzystują nacjonaliści hinduscy, którzy sami gwałcą muzułmanki (s. 131). Zachód popierając Taslimę wkurza Bengal, zamiast pomóc sprawie kobiet. Sorman porównuje ją z Falacci, która jego zdaniem równie wiele przekręcała Koran (s. 133). Więcej dla bengalskich kobiet robi Yunus, który daje im poręczenie na pożyczki bankowe. Bangladesz nie stanie się drugim Kalibanem, bo nie ma tam plantacji narkotyków, na całym świecie terroryzm jest tylko i wyłącznie tam gdzie koka lub opium zauważa GS (s. 139).

Iran, chusta zakazana jak krawat bo jedwabiu nie lubi Koran (s. 143). Gdyby szach nie zakałą noszenia chust w latach 1930-stych, może by ajatollahowie tak bardzo jej nie bronili (s. 146). Peroswie cieszyli się z nazwania przez Busha Iranu elementem osi zła, tak samo jak dysydencie z ZSRR z podobnych słów Reagana (s. 149). Islamizm był dwuwładzowy jak leninizm w 1917 roku. Postislamizm antykapitalistyczny jest lubiany na Zachodzie wśród środowisk lewicy wynoszących Sorusza pod niebiosa (s. 163).
Kuwejt to niemal wzorowa demokracja, przepisy ograniczające kobiety tam znikały, ale 2001 i 2002 roku nieco to zjawisko zatrzymał (s. 173). Tamtejsza monarchia konstytucyjna stworzona została bez udziału Zachodu w roku 1756 na skutek umowy rodów (s. 175). Kuwejt nie jest arabski, przekleństwo ropy tam nie działa. Saddam Husjan był rasistą jego reżym nie był koraniczny (s. 185).

Turcja, wpływ Alewitów, odchodzenie od etatyzmu kemalistów, i wreszcie prawdziwa laickość (s. 189). Powstają nowe meczety, ale to dlatego, że wsie się wyludniają. Turcja ma coś w rodzaju papieża – Alego Bardakoglu (s. 191). Scena polityczna w Turcji zaczyna przypominać tą z USA. Tylko kraje mocno antyreligijne są przeciw Tucji w UE, która mogłaby przestać być chrześcijańskim klubem (s. 200).

Chusta w Indonezji to oznaka globalizacji, a nie islamizacji (s. 210), a zamachy na Bali i Molukach są w dużym stopniu zemstą na dawnych kolaborantach (s. 216). Gus Dur przekonuje, ze obywatelski islam jest możliwy.
Konflikt żydowsko-arabski skończy się zapewne asymilacją Żydów na zachodzie (s. 238), niezależnie czy Izrael przestanie istnieć czy nie. Judaizm jako sama religia jest bardziej antykobiecy niż islam, ale islam wzmocniony arabskim plemiennym duchem „wygrywa”.

We Francji nie będzie Eurarabii, a młodzi muzułmanie powinni być nazywani Arabami, bo najczęściej nie wierzą już w nic, można by spróbować z jakąś akcją afirmatywną by wprowadzić ich bardziej na rynek pracy (s. 240).
Sorman jak zwykle śmiały i ostry jak brzytwa. Inteligentna odtrutka na panującą u nas islamofobię. Polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój dziadek - Edmund Harwas (1912-1996)

Japońskie podejście do religii. Religia dla ludzi a nie odwrotnie

Japońska kultura bezpieczeństwa