Lewicowość i polityka historyczna po francusku
W lutym 2010 roku siedząc w paryskiej knajpce „Saint Andre” leżącej na rogu ulicy o tej samej nazwie i rue Seguier, zauważyłem tablicę upamiętniającą niejakiego Georgesa Pitarda zamordowanego przez nazistów we wrześniu 1941 roku. Był zakładnikiem (dokładnie znajdował się jak głosi tablica: dans la premier groupe d’otages). Na tą „rolę” świetnie się nadawał; był powszechnie szanowanym prawnikiem. Był też członkiem partii komunistycznej i doradzał prawnie związkowi (sindicat) czegoś tam; nie to jest tu istotne – tylko to, że był to mieszczanin, człowiek na pewno szanowany i zamożny urzędujący w pięknym biurze, w którym zapewne był wspaniały gabinet a jednak czerwony…
Pomyślałem sobie wtedy; „Monsieur Pitard-komunista”, ale nie taki jak np. „Che” lub Mao, nie barbarzyńca, lecz taki człowiek, z którym można by pogadać przy kawie (no może tylko nie o polityce) to nie bolszewik, lecz raczej Św Franciszek. Była zamożny i chciał się podzielić… dlatego został komunistą – i jak teraz wygląda Herr Marx i jego punkt widzenia i siedzenia???
Zrozummy więc Francję. Tam lewica nosiła meloniki i drogi płaszcze. Tam nie straszyła totalną nacjonalizacją, czystkami – tego Francja nie zna ! (no chyba, ze mówimy o czasach bardzo dawnych – 1789 na przykład lub 1870, ewentualnie 1946-47), ale współczesna Francja jest wolna od takich kwestii. Zresztą ten kraj jest o wiele bardziej w zgodzie ze swoją historią niż nasz. Ulice Voltaire’a, Diderota, Dantona, Malesherbesa, Colberta jakoś się ze sobą nie „gryzą”. My znamy komunizm sowiecki – podły i bezlitosny-zezwierzęcony. Francuzi – komunizm , jako jedną z wielu interesujących koncepcji politycznych, nie do przyjęcia dla rozsądniejszych, ale nie jako coś prowadzącego do katastrofy, lecz jako nieco utopijny system w kwestiach gospodarczych; moralnie jednak na poziomie chrześcijańskiej, florenckiej „Misericordia”.
a tu przy okazji wspomniana knajpka:
polecam i pozdrawiam
Piotr Napierała
Komentarze
Prześlij komentarz