Noch ist Polen nicht verloren

 Wszystkie sondaże wskazują, że coraz więcej Polaków lubi Niemcy, a nie lubi Rosji. Jest to krok we właściwym kierunku i rzut oka na historię polsko-niemieckich i polsko-rosyjskich stosunków to potwierdza. Od XV do XX wieku, między uspokojeniem się awantur krzyżackich, które nota bene nie zawsze znajdowały zrozumienie w słabej wtedy rozczłonkowanej Rzeszy i zaczopowaniem Moskwy sojuszem z Litwą, który przydał się militarnie, ale cywilizacyjnie nas pogrążył (osłabienie władzy monarszej na wzór kniaziów) i skłócił z Moskwą aż do szaleństw nazizmu (przy okazji najwięcej nazistów było w Austrii i Bawarii, Fromm uważał, że nazizm lepiej rośnie na podglebiu katolicyzmu bo jest rozwinięciem katolickiego familiaryzmu) i stalinizmu mamy niemal pięć interesujących nas tutaj stuleci. Te stulecia pokazują nam czemu nawet nacjonalistyczne Niemcy jako partner są o niebo lepsze niż Rosja i zawsze będą.

Zarówno w XV wieku, jak i w 1914 roku ogromna część polskich mieszczan to Niemcy, zarówno przed jak i po rozbiorach zwykle lojalni wobec Polski, jak Nikolaus Kopernikus, który bronił Torunia (Thorn) przed Krzyżakami. Po narodzinach nacjonalizmu było z tym gorzej, ci Niemcy, którzy chcieli być nadal lojalni wobec Polski polonizowali się częściowo lub całkowicie. Niektórzy jak na przykład nauczyciel Chopina – Elsner robili to już wcześniej. Niemcy wzmocnili polskie miasta, tak wtedy przyduszone przez szlachtę, umożliwiając – bardziej niż litewscy szlacheccy kalwini, te kilkadziesiąt lat tolerancji religijnej. Niemieckie prawo dotyczące lokacji miast, cywilne, karne itd wzmocniło nasz system prawny (do dziś głównym wzorem praw jest dla nas prawo RFN i było tak nawet w 1920 roku, gdy na rządowe depesze niemieckie odpowiadaliśmy z premedytacją po francusku (podobnie jak na rosyjskie, inne dostawały odpowiedź w języku depeszy, ale sposoby odpowiadania na depesze i tryb załatwiania spraw urzędowych był pruski! Wiem coś o tym jako historyk o specjalności archiwistycznej). Niemieccy mieszczanie I RP wzmocnili polski handel, co było ważne, bo Sarmacja żyła z handlu zbożem.

Choć nieco wstydliwie o tym pisać, Niemcy dbali o polską kulturę nierzadko lepiej niż Polacy, którzy poza sarmackie uproszczenia nie wychodzili. Drukarnie w Polsce zakładali zwykle Niemcy; były to też pierwsze prywatne drukarnie, nie będące pod butem Kościoła. W dużym stopniu polskie wolnomyślicielstwo było niemieckiego pochodzenia. Gdańsk i Szczecin, a właściwie Danzig i Stettin były o wiele bardziej au courant z trendami w sztuce i kulturze niż „słowiańskie” polskie miasta. Najlepszym kompozytorem XVIII wieku w Polsce był nie Ogiński i nie Maciej Radziwiłł, tylko Johann Balthasar Christian Freisslich z Gdańska, a drugim jego brat Michael – nie ma tu żadnego porównania. W XIX wieku drugim po Chopinie (pół-Franzuzie) był nie Wieniawski i nie Kurpiński, lecz raczej Karl Loewe ze Szczecina – „Schubert Północy”, nie zapominajmy też o Antonim Radziwille z jednej strony i Johannie Davidzie Hollandzie z drugiej. Z Gdańskiem związana była rodzina Schumannów, a E.T.A. Hoffmann podniósł poziom życia muzycznego w Poznaniu. W XVII wieku najlepszą muzykę w tym rejonie świata tworzono na niemieckim Śląsku i Pomorzu Szczecińskim (do 1720 politycznie szwedzkim, ale kulturowo niemieckim), Gdańsk jednak był polskim miastem cały czas, mimo, że tylko co kilkunasta książka w Gdańsku w XVIII wieku była drukowana po polsku. Najlepsze akwarele Poznania z I połowy XIX wieku stworzył Julius Minutoli. Wrocław niemiecki to ponadmilionowe miasto kilkunastu Noblistów. UAM to tak naprawdę Keiserliche Akademie zu Posen, a nie żaden Heliodor Święcicki i spółka, oni tylko ten biznes przejęli.

Niemieccy mieszczanie w Gdańsku, choć czuli się u siebie w Berlinie (opierali się jednak jak mogli pruskim pretensjom handlowym i terytorialnym, bardziej niż skorumpowane polskie elity XVIII wieku) czy Dreźnie tak samo jak w Warszawie, bardziej byli zanurzeni w kulturze angielskiej nawet niż polskiej, o czym świadczy choćby casus Fahrenheita, ale w XVIII wieku, to Niemcy jak Georg Forster tworzyli zręby polskich nauk przyrodniczych i fizycznych. Największym publicystą historycznym w Polsce XVIII wieku był mieszkający w Warszawie Lorenz Mitzler de Kolof; bez którego pracy przepadłoby wiele polskich dokumentów historycznych. Wiele przepadło wskutek nieodpowiedzialności faworyta Stanisława Augusta – Czapskiego. To był czas gdy Niemcy lepiej dbali o naszą kulturę niż my sami.

Jan III Sobieski umiał bić Turków, ale już nie umiał zdyskontować zwycięstw, zrobił to dopiero August II. Również August II wyrwał z łap pruskich Elbląg. Wskutek wielkiej wojny północnej (1700-1721), w której najpierw Szwecja pokonała Saksonię, a potem przegrała z Rosją, od 1717 roku zdanie Rosji jest kluczowe w polskiej polityce i tego już się nie dało odwrócić. Dziś już wiadomo, że czasy saskie były złotym okresem handlu i rolnictwa, oraz poprawy polskiej administracji. Warszawa wypiękniała pod wpływem Drezna, właściwie dopiero wtedy zaczęła wyglądać na stolicę pełną gębą (mam nadzieję, że odbudują wreszcie wspaniały Pałac Saski). Rosja nie chciała rozbiorów, chciała Polski całej – dobrze się jednak stało, że jej nie dostała, inaczej rosyjska niewolnicza mentalność zlałaby się z pańszczyźnianą, a tu Galicja dostała Leibeigenschaft (chłopi kochali za to Józefa II i nie poparli szlachty w powstaniu krakowskim), a Wielkopolska – towarzystwa ziemskie (tworzone i przez Prusy i przeciw nim) i zwyczaj oczynszowania. Oczywiście zniesienie pańszczyźniany w Rosji nastąpiło, ale bardzo późno w latach 60. XIX wieku, i jeśli wierzyć Pipesowi było niepełne, nadal nad chłopem stały zdominowane przez szlachtę gremia, które były właściwie bezkarne i wszechmocne. Dmowski podziwiał rosyjską dyscyplinę „narodową”, ale uważał mentalność Rosji za niewolniczą. Mickiewicz pisał o rozkładającym wpływie Rosji na życie kulturalne w Kongresówce i wolał Wielkopolskę lub Francję. Różnica była spora, a w zaborze austriackim po Wiośnie Ludów jest autonomia.

Rozbiory oznaczały dla Polski status półkolonialny, ale także czasem jakieś saskie czy pruskie konserwatorium czy szkołę kadetów dla zdolnych polaków, i w Rosji też można było się wykształcić, Rosjanie też czasem wznosili ciekawe budynki (choć nie tak dużo i nie tak ciekawe jak Prusacy i Austriacy) tyle, że to wszystko jeśli chodzi o rosyjski wkład w polską kulturę… Rosyjskie basowe śpiewy to nie to samo co Johann David Holland czy niemiecki romantyzm w muzyce. Wpływ rosyjskiego ekspresjonizmu końca XIX wieku był mały. W ogóle trudno znaleźć coś, co kulturowo zawdzięczamy Rosji, trojkę? może coś przeoczyłem, pomożecie?

Niemiecki wkład natomiast trwał dalej. W czasie Wiosny Ludów Niemcy, poza dworskimi Prusakami, to w ogromnej liczbie liberałowie i demokraci, którzy chcieli by Polska była niepodległa lub chociaż autonomiczna. W całych Niemczech 1848 roku śpiewano: „Noch ist Polen nicht verloren”, tymczasem Rosja była arsenałem… autokracji.

Rosja miała własnych „trolli” na Zachodzie jak zamordowany przez Burschów agent Kotzebue, tak jak dzisiaj Putin ma Orbana czy Marine Le Pen, a może nawet głupka wioskowego Nigela Farage’a. Rosja zawsze jest taka sama – zawsze trzyma z tyranami. Od Rosji gorsze są tylko Chiny uważał socjalista Marx, socjaldemokrata Lasalle, lewicowy liberał Ludwig Boerne czy typowy liberał Wilhelm von Humboldt. Nawet wielu konserwatystów niemieckich uważało Rosję za dzicz i nie chodziło tu o „rasizm” lecz o to jak państwa działają. Nota bene najlepszymi urzędnikami w Rosji byli Niemcy kurlandzcy.

Gdyby nie Rosja, to Wiosna Ludów zapewne by się powiodła, i może mielibyśmy coś w rodzaju Unii Europejskiej już od 150 lat. Może nie byłoby wojen światowych. To rzeź liberałów i demokratów, spowodowała że nacjonalizm zaczął oznaczać militaryzm i autokratyzm. Oto „wkład” Rosji w europejską kulturę. Tfu!

Nie oceniajmy więc naszej historii kontaktów z Niemcami na jednym poziomie z niewolą u Rosjan. Prusy i Austria już w XVIII wieku są państwami prawa, w miarę wolnej prasy i polityki, a Rosja? Wolę już się nad nią nie pastwić, wiadomo jak było, zwłaszcza jak zmarła Katarzyna II. Dzisiejsza flaga Niemiec, to flaga Burschenschaftów – demokratyczno-liberalnych stowarzyszeń z czasów Wiosny Ludów i wcześniej, dzisiejsza flaga Rosji to imperialna flaga Piotra Wielkiego, pierwszego okupanta Polski, to tak jakby Niemcy stosowali nadal flagę Wilhelma I; Schwarz-Weiss-Rot! Flaga wiele nam mówi o stanie umysłu elit

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mój dziadek - Edmund Harwas (1912-1996)

Japońskie podejście do religii. Religia dla ludzi a nie odwrotnie

Japońska kultura bezpieczeństwa